jutro lub pojutrze wyłączą nam internet oraz kablówkę i zapanuje medialna cisza przedpodróżna. ja nie wiem, jak dzieci to zniosą, ale ja - bardzo dobrze. maniek też najpewniej boleśnie odczuje brak netu, jednakowoż nie na tyle boleśnie, żeby samemu opłacić kolejny miesiąc.
dostałam dziś w pracy prezent od naszego wiernego ogrodnika: sadzonki papirusa, chá de caxinde (trawa z rodziny citronnelli), coś, co się tu nazywa "stopa słonia" oraz afrykański tymianek (albo majeranek - zdania w biurze, po analizie organoleptycznej, są podzielone). tymianek, jak na uczciwą afrykańską roślinkę przystało, na pewno jest jadowity oraz dzieciopędny, chociaż pachnie zupełnie po europejsku - odcięłam suche gałązki z nasionami i będę wysiewać w doniczce na werandzie. od papirusa odłamałam "dzieci" - są malutkie, kilkucentymetrowe i spokojnie zmieszczą się w bagażu podręcznym. ze stóp słonia wybrałam najmniejszą - może się w podróży nie wygniecie, a chá de caxinde obharatam przy samej d..., znaczy, samych korzonkach, bo rośnie podobnie jak papirus - od "cebulki". jak mi się ta zieleń przyjmie i rozpleni, to się pochwalę, a na razie ocieram ukradkiem łzy wzruszenia.
cóż mogę jeszcze dodać - pożegnanie z angolą kosztuje mnie więcej, niżbym się po sobie spodziewała, zważywszy, jak mocno ten piękny kraj skopał mi przez blisko osiem lat tyłek. co chwilę muszę przywoływać się do porządku, żeby nie rozryczeć się w miejscu publicznym. żegnam się, z kim tylko uda mi się pożegnać, z uśmiechem na ustach i obietnicą powrotu. i myślę, że tak naprawdę nie da się do końca, "do syta" pożegnać. nie ma czasu. nie ma jak. pozostaje niedosyt i tęsknota, której żaden racjonalny rachunek korzyści nie wyciszy.
Nie napisze "a widzisz przeciez mowilam ze bedzie Ci zal" bo i sama o tym wiesz. Ale kolejny etap zycia przed Wami wiec glowa do gory i naprzod. Ale bedziesz wspominac i to czesto a kto wie moze i wrocisz bo "niezbadane sa wyroki boskie".
OdpowiedzUsuń