choinka ubrana, czekamy na mrozy.
choinkę ubierały chłopaki. ja w połowie procesu przysnęłam na fotelu, bo jak już doczepiłam haczyki do plastikowych bombek z ikei, więcej zadań dla mnie nie mieli. dekoracją kierował maniek, niespełniony inżynier, któremu obcy jest duch spontaniczności i uroczej niezdarności, z jaką my, jako dzieci, ubieraliśmy choinkę. z tego, co pamiętam, w naszym rodzinnym domu udział rodziców w ubieraniu choinki ograniczał się do rozwieszenia lampek i zamocowania czubka, i to też tylko do czasu, aż odpowiedni wzrost pozwolił nam te czynności wykonywać samodzielnie. ewidentnie w domu mojego męża ubieranie choinki było przywilejem tych, co wiedzą, jak to zrobić symetrycznie i pedantycznie - podobnie jak ustawianie szopki, którą co roku z zacięciem wita stwosza konstruuje j-lo z gipsowych figurek, suchego mchu i folii aluminiowej.
mamo, tato, pamiętacie te durne filmiki z jutjuba, gdzie dorośli kolekcjonerzy zabawek opisywali zawartość kartonów, składali swoje nabytki, a potem się nimi bawili? i pamiętacie, że doszliśmy do wniosku, że w taki sposób dorośli odbijają sobie lata dzieciństwa, podczas których albo w domu nie było za wiele pieniędzy na malowanki/wycinanki/samochodziki/zabawki, albo opiekunowie bawić się dzieciom nie pozwalali. jak obserwowałam mojego mańka dzisiaj przy choince (zanim zasnęłam), pomyślałam sobie: nareszcie po blisko 50 latach chłopak może sam udekorować swoją własną choinkę - mamusi nie ma obok i nie zabierze mu z ręki bombek i lampek, bo "ona zrobi to lepiej".
w tym samym duchu: zwróćmy uwagę, jak mówimy do siebie nawzajem i, szczególnie, do naszych dzieci - i jak to, co słyszeliśmy przez całe dzieciństwo, uparcie pobrzmiewa teraz w naszych słowach, w tonie głosu, w skłonności do krytyki lub pochwały. jak trudno się od tego uwolnić - bo przede wszystkim trudno jest dostrzec coś, co towarzyszyło nam od zawsze i wydaje się tak naturalne.
No i radosc dzieci z zawieszania bombek i innych cudeniek samodzielnie robionych diabli wzieli a przeciez mogli zawiesic male samochodziki czy inne maskotki jak to sie juz kiedys u nas zdarzylo. Nie ma to jak pieczenie piernikow przez ciocie Marysie, ktora dzielnie wspomagal Konrad umazany maka i czym sie dalo.. Ale te czasy jeszcze przyjda nie przejmuj sie.
OdpowiedzUsuńA my jak co roku choinkę z plastiku będziemy dekorować w wigilię. Od lat tę samą, niższą ode mnie (sama wybierałam) - to za te wszystkie lata, gdy nie mogłam założyć czubka w domu rodzinnym, teraz choinka przeżywa upokorzenia. :P Ale, ale, moje "ubieranie" ogranicza się do zawiązania nitek na cukierkach i potem mam resztę w zadzie, na koniec udzielam pochwał za dobrze wykonaną robotę, przyznaję premie, itd. A na choinkę wędruje wszystko, co da się na niej zwiesić lub posadzić - słodycze, zabawki, łańcuchy, kapelusz...
OdpowiedzUsuń