czwartek, 7 sierpnia 2014

jestem miszczem...

...tracenia czasu :)

jednakowoż mimo osiągnięcia doskonałości w powyższej sztuce, czasem udaje mi się coś zrobić. dziś na ten przykład zakupiłam ubezpieczenie mojej nowej wyścigówki numer 5, szybko, bezproblemowo i przez telefon. za to właśnie lubię kryzys - i tylko za to - ponieważ wymusza na firmach wyjście naprzeciw potrzebom klienta.

nie lubię kryzysu natomiast za bezlitosny rynek pracy, za cięcia jednych wynagrodzeń i zamrożenie innych oraz za ogólną pogardę dla głębokiej prawdy życiowej, że "za taką pensję nie da się przeżyć". to tak na marginesie rozważań czwartkowych.

wracając do wyścigówki: dostałam dziś jej papiery i rozczuliła mnie moja tablica rejestracyjna. pierwotnie zastanawiałam się, czy by sobie nie zamówić tablicy "kocia 01", ale numery okazały się fajne: moja data urodzenia oraz znana wszystkim kraina OZ, co ma swoje smakowite lokalne podteksty, bo jak pamiętamy lub nie, ale możemy sobie wygooglać, czarnoksiężnik z oz był tak naprawdę sztukmistrzem z cyrku, a poczciwi mieszkańcy szmaragdowego grodu dawali się na to przez wiele lat nabierać. dodatkowo u nas na wsi p...i jak w kieleckiem albo jak w kansas, więc mam wszelkie warunki po temu, żeby którejś burzliwej wiosny lub jesieni pójść (pofrunąć) śladami dorotki. i niech się strzeżą wiedźmy i wiedźmini, którzy staną na drodze mojego latającego domku, buahahahhahaa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz