środa, 22 lutego 2017

józia starcia z edukacją szkolną

- józio - skarży mi się wychowawczyni - nie potrafi usiedzieć spokojnie na krześle.
- nic dziwnego - odpowiadam w myśli, a w realu przybieram zmartwiony wyraz twarzy - ja bym też nie wytrzymywała dwugodzinnego bloku lekcyjnego. zdobycze portugalskiej reformy edukacyjnej.

następnie dopytuję się o resztę oceny okresowej:
- napisała pani, że józio ma trudności z zastosowaniem technik plastycznych i stąd trója z plastyki. a jakich to technik, konkretnie, józio nie opanował?
- no... on niedbale koloruje.
o w mordę jeża. niedbale koloruje. moje dziecko, które od maleńkości kolorować nie lubi, a wyjątek zrobiło jedynie w wieku lat trzech i pokolorowało od alfy do omegi kolorowankę z traktorami i samolotami. moje dziecko, które kopiuje ze zdjęcia skomplikowane rysunki - statki kosmiczne, darth vader, storm troopers, dinozaury, zamki, statki. moje dziecko, które z gliny ulepiło figurki, a z patyków, mchu i kamyków zrobiło taką szopkę bożonarodzeniową, że mi szczęka opadła. moje dziecko, które szyje misiowi spodenki i koszulki. no cóż, bez umiejętności kolorowania do kreski powyżej trói z plastyki nie podskoczy. chyba potrafię z tym żyć.

cóż jeszcze w ocenie okresowej? tak jak ostatnio, "józio ma problemy z tworzeniem tekstów, powinien więcej czytać, aby rozwijać wyobraźnię. oraz błędy ortograficzne i interpunkcyjne robi." hm. no, nie powiem - w ocenie okresowej napisanej przez wychowawczynię doliczyłam się 4 interpunkcyjnych i ze dwa słowa też jej się zjadły. że nie wspomnę o tym, co wyczytuję czasem w józia zeszycie. może ja się uczyłam na studiach jakiejś innej normy portugalskiego - i nie mam tu na myśli acordo ortográfico.

hm, hm. tak, zdecydowanie za mało czytamy. cała polska zamieszkała w naszej wsi czyta dzieciom co wieczór po kwadransiku, a to z rodzimej literatury, a to w języku lokalnym. nasz skromny dom posiada na składzie więcej literatury dziecięcej niż rzeczona szkoła, do której młodzież uczęszcza, albowiem szkoła nie posiada biblioteki, a książki na użytek dzieci dowożone są z biblioteki gminnej i wymieniane co miesiąc. nie polemizuję z panią, kiwam tylko głową. józio zapytany w domu o sukcesy i porażki odpowiada poprostu, że w poprzedniej szkole pani była sympatyczniejsza...

trudno, musimy jakoś przez to przebrnąć, syńciu. ale wiedz, że matka łączy się z tobą w bólu. a nawet w bulu i nadzieji.

2 komentarze:

  1. No wlasnie, przypomnij sobie dziecinstwo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym się nie przejmowała, moja progenitura cierpiała wg szkoły na dysleksję, dysgrafię, dyskalkulię, dysortografię, używała jedynie czarnej kredki (ojciec po ASP - hehe),zeszyty uwag miały kilka tomów; a teraz projektuje maszyny latające. Dobrze, że nie wziął sobie do serca co szkoła miała do powiedzenia na jego temat. I Józiowi też nie radzę:-)

    OdpowiedzUsuń