poniedziałek, 6 lutego 2017

o zmaganiach z dostawcą internetu

część pierwsza rozegrała się pod koniec 2014 roku, kiedy to krótko po podpisainu umowy z dostawcą netu musiałam w trybie natychmiastowym ewakuować się z domu szanownego prawie byłego małżonka, który jednakowoż nadal korzystał z usług, za które ja płaciłam, i nie miał zamiaru oddać sprzętu należącego do firmy.

poszłam do jednego punktu obsługi - łaskawie zablokowali przeszłemu mężowi telefon, ale odmówili wyłączenia internetu. poszłam do drugiego punktu - odesłali mnie z kwitkiem, rozłożywszy ręce,bo takiego przypadku to nie mieli i nie wiedzą jak. poszłam do trzeciego punktu, usłyszałam to samo i puściły mi nerwy. wysmarowałam reklamację na trzy strony, a błędów i pogróżek nasadzilam tam proporcjonalnie do zdenerwowania. dwa tygodnie później zadzwonili do mnie z centrum skarg i reklamacji, że owszem, że rozumieją, sytuacja wyjątkowa, więc oni proponują, że umowa wygasa od zaraz i nic nie płacę za niedotrzymania terminu umowy (przede mną rysowały się dwa lata po 70 euro na miesiąc...)

...i do dnia dzisiejszego nie odebrali należnego im sprzętu, chociaż ponad rok po ucieczce od byłego odzyskałam wreszcie te modemy sremy i umawialam się z nimi na odbiór trzy razy.

odsłona druga: odkąd wprowadziliśmy się do d. w czerwcu zeszłego roku, kwestia pełzającego internetu spędzała nam sen z powiek. firma, o dziwo, ta sama. wydzwanialiśmy do nich, składaliśmy reklamacje, inc się nie zmieniało. wreszcie zaczęliśmy robić printscreeny, dzień po dniu, a potem zanieśliśmy tę kolecję do punktu obsługi i powiedzieliśmy, że albo wreszcie dostarczą usługę, za którą płacimy, albo wymawiamy umowę. reklamacja zarejestrowana, natychmiast zadzwonił do nas niegrzeczny pan z centrum zastraszania klientów i w bezczelnych słowach starał się odwieść nas od tego pomysłu. nie daliśmy się. parę dni później zadzwoniła nieco milsza pani z centrali i poinformowała, że firma nie ma w planach żadnych napraw i zmian technicznych w naszych okolicach, wobec czego internet nadal będzie pełzał. zapytała, co w związku z tym zamierzamy. rozwiązać umowę, odpowiedzieliśmy szczerze. a ja przezornie zapisałam datę i godzinę rozmowy (tej i wszystkich poprzednich).

wróciliśmy do punktu obsługi, wypełniliśmy papiery rozwodowe i po trzech tygodniach usługę wyłączono. przysłali nam jeszcze rachunek za telefon za sierpień, a potem cisza. aż do zeszłego tygodnia, kiedy to przysłali nam fakturę na 900 euro z tytułu niedotrzymania terminu umowy.

krew błękitna zagotowała mi się w żyłach. wysmarowałam reklamację na 5 stron, tym razem bez błędów, za to tradycyjnie z pogróżkami, i 9 stron printscreenów. zanieśliśmy do punktu obsługi. zarejestrowaliśmy reklamację. dziś rano zadzwoniła grzeczna pani z działu skarg i reklamacji i poinformowała d., że przeanalizowali nasz przypadek i rzeczywiście, przychylają się do reklamacji, faktura zostanie anulowana. hehe, 900 euro.

pisanie ma przyszłość :D

2 komentarze:

  1. Nie warto było z tych jaskiń wychodzić:-) A dostawca przypomina mi nasz swojski Orange, dawniej TPSA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś strasznego... na szczęście ja nie mam takich problemów. Z moim dostawcą zero problemów od kiedy mamy podpisaną umowę, mówię o firmie https://fiberlink.pl/ , to najlepszy dostawca internetu i telewizji w Małopolsce. Już od 16 lat działają na rynku telekomunikacyjnym, mają rozsądną ofertę cenową, internet bez limitów.

    OdpowiedzUsuń