wtorek, 3 marca 2015

moje nowe koleżanki

r. ma trójkę dzieci, dwie dziewczynki i chłopca w wieku od 8 do 15 lat. miała jeszcze jednego chłopczyka, byłby w wieku mojego józia, ale rok temu zmarł na raka.
r. opowiada, że kiedy z jej partnerem, ojcem ostatniego chłopczyka, układało się coraz gorzej (czyt. bił ją coraz częściej i mocniej), złożyła skargę na policję, a on w odpowiedzi złożył do sądu pozew o odebranie jej praw rodzicielskich i ustalenie go jedynym opiekunem dziecka. pierwszą rozprawę ustalono na dzień 14 listopada. 7 listopada chłopczyk zmarł. r. pojawiła się w sądzie, żeby poinformować, że syn zmarł - kiedy usłyszała jego imię wypowiadane przez sędziego, nie mogła przestać płakać.

c. ma trójkę dzieci w wieku od 5 do 11 lat, dwie dziewczynki i chłopca. opowiada mi, że w domu niczego nie brakowało, kasy starczało na wszystko, tylko facet ją od czasu do czasu bił. ale cierpliwość tak naprawdę straciła, kiedy nakryła go z inną. w sensie, odkryła, że ma dwa domy i dwa równoległe życia. pytam, czy się nie boi. nie, chwilowo nie, bo "nieboszczyk" (tak dziewczyny mówią o mężach, od których uciekły) siedzi.
- ach, tak szybko go skazali za bicie żony?
- nie - wyjaśnia c. z pobłażliwym uśmiechem - siedzi za napad z bronią w ręku. wpadł miesiąc po tym, jak zabrałam dzieci i uciekłam. a poza tym, wiesz, kociu, ja poczułam, że miarka się przebrała, jak on zaczął mi dzieci trenować, żeby kradły w sklepach, a potem zaczął zabierać je na napady.
- ?????????!!!!!!!!! c, na miłość boską, kim twój gach był z zawodu?
- policjantem.

s., mężatka od lat siedemnastu, matka dwóch nastoletnich chłopców. bita przez męża w zasadzie do samego początku małżeństwa. bici byli też chłopcy - szczególnie, jeśli bronili matki. po kilku miesiącach w schronisku udało jej się wreszcie złożyć wniosek o rozwód. na pierwszej rozprawie, która służy ustaleniu, czy aby może małżonkowie nie są skłonni się pogodzić, sędzia pyta s., czy utrzymuje są decyzję o rozwodzie. s. odpowiada, że tak, że nie ma o czym dyskutować. sędzia zwraca się do jej jeszcze-męża:
- a czy pan zgadza się na rozwód?
- w żadnym wypadku, wysoki sądzie, ja bardzo kocham moją małżonkę.
- proszę pana - odpowiada na to sędzia - wie pan, coś tu jest chyba nie tak, bo pańska małżonka od sześciu miesięcy przebywa wraz z dziećmi w schronisku dla ofiar przemocy domowej... to jak to jest tak naprawdę z tą miłością?

... i mogłabym tak jeszcze długo. te historie się nie kończą, co miesiąc-dwa jedna z nas organizuje sobie życie na nowo i wychodzi ze schroniska, a trafia tu do nas nowa dziewczyna. zmieniają się imiona, wiek dzieci, miasto, zmienia się jeden czy drugi szczegół, ale esencja jest taka sama.

to prawda, że przemoc rośnie w ciszy. jak długo będziemy milczeć, jak długo będziemy odwracać wzrok i udawać, że nic nie słyszymy, nic nie widzimy, nic nie zauważamy, tak długo te historie będą się powtarzać.

posłuchajcie, moi mili, przemyślcie:
http://www.ted.com/talks/leslie_morgan_steiner_why_domestic_violence_victims_don_t_leave

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz