...stwierdził dziś z dumą józek i na dowód sypał przez cały dzień cytatami z "Mulan". siedzimy przy kolacji, józek nadziewa na widelec parówkę i skrzeczy:
- za chuda. niedobra do rodzenia synów.
kiedy zagoniłam go pod prysznic, poprosił:
- mamusiu, umyj mi włosy. chcę wyglądac jak mężczyzna, ale nie muszę śmierdzieć jak oni.
julek zapatrzony starszego brata też zachowuje konwencję, więc kiedy wieczorem dałam im syrop na kaszel, skomentował:
- tfu! smak padliny...
wobec takiego entuzjazmu w temacie cytatów może zacznę im czytać pana tadeusza? bo konopnicką marię już czytujemy do poduszki (pimpuś sadełko, rzecz jasna). czytujemy też jachowicza, którego cenię za morały bez klapsów, ciągania za ucho, bicia po łapach itp. na "czarodziejską różdżkę" (nie pomyliłam aby tytułu?) jeszcze czas przyjdzie, bo przecież wiadomo, że kto nie je zupy, ten umrzeć musi, a klasykę trzeba znać.
sobota, 14 marca 2015
piątek, 13 marca 2015
dropsik
chłopcy dostali w zeszłym miesiącu w prezencie rybka - wg etykietki ze sklpeu nazywa się toto kometa, jest pomarańczowe w białe ciapki. józio stwierdził, że te plamki wyglądaja jak dropsiki (pintarolas) i tak zostało, rybek zwie się pintarolas.
podczas ostatnich pięciodniowych wakacji oddaliśmy dropsika na przechowanie koleżance z pokoju obok. woda zmieniona, karmić raz dziennie, cztery kuleczki rybiego pokarmu i tyle, zapewniłam nianię. po powrocie s. mówi: ależ ta twoja rybka narwana, w nocy mnie budziła! uśmiechnęłam się i pomyslałam: ot, przesadza, żeby było zabawniej...
i siedzę ja sobie parę dni temu przy biurku, czytam, w pokoju panuje cisza, nagle słyszę coś jakby chrobotanie. myszy? - myślę z pewnym obrzydzeniem i zaczynam nasłuchiwać w różnych kątach pokoju. chrobotanie powtarza się, nasłuchuję - toż to przecież zaraz obok biurka... i cóż widzę? dropsik skurczybyk ryje nosem w kamyczkach po dnie akwarium, ewidentnie w poszukiwaniu żarcia. pewnie w poprzednim życiu był słoniem i pozostał mu apetyt. albo taki ma charakter, że energia go roznosi i co jakiś czas musi zobić zadymę, przestawić meble w domu, wyżyć się. niech się wyżywa, dropsik rybka z zacięciem robotnika w kamieniołomach.
podczas ostatnich pięciodniowych wakacji oddaliśmy dropsika na przechowanie koleżance z pokoju obok. woda zmieniona, karmić raz dziennie, cztery kuleczki rybiego pokarmu i tyle, zapewniłam nianię. po powrocie s. mówi: ależ ta twoja rybka narwana, w nocy mnie budziła! uśmiechnęłam się i pomyslałam: ot, przesadza, żeby było zabawniej...
i siedzę ja sobie parę dni temu przy biurku, czytam, w pokoju panuje cisza, nagle słyszę coś jakby chrobotanie. myszy? - myślę z pewnym obrzydzeniem i zaczynam nasłuchiwać w różnych kątach pokoju. chrobotanie powtarza się, nasłuchuję - toż to przecież zaraz obok biurka... i cóż widzę? dropsik skurczybyk ryje nosem w kamyczkach po dnie akwarium, ewidentnie w poszukiwaniu żarcia. pewnie w poprzednim życiu był słoniem i pozostał mu apetyt. albo taki ma charakter, że energia go roznosi i co jakiś czas musi zobić zadymę, przestawić meble w domu, wyżyć się. niech się wyżywa, dropsik rybka z zacięciem robotnika w kamieniołomach.
wtorek, 3 marca 2015
moje nowe koleżanki
r. ma trójkę dzieci, dwie dziewczynki i chłopca w wieku od 8 do 15 lat. miała jeszcze jednego chłopczyka, byłby w wieku mojego józia, ale rok temu zmarł na raka.
r. opowiada, że kiedy z jej partnerem, ojcem ostatniego chłopczyka, układało się coraz gorzej (czyt. bił ją coraz częściej i mocniej), złożyła skargę na policję, a on w odpowiedzi złożył do sądu pozew o odebranie jej praw rodzicielskich i ustalenie go jedynym opiekunem dziecka. pierwszą rozprawę ustalono na dzień 14 listopada. 7 listopada chłopczyk zmarł. r. pojawiła się w sądzie, żeby poinformować, że syn zmarł - kiedy usłyszała jego imię wypowiadane przez sędziego, nie mogła przestać płakać.
c. ma trójkę dzieci w wieku od 5 do 11 lat, dwie dziewczynki i chłopca. opowiada mi, że w domu niczego nie brakowało, kasy starczało na wszystko, tylko facet ją od czasu do czasu bił. ale cierpliwość tak naprawdę straciła, kiedy nakryła go z inną. w sensie, odkryła, że ma dwa domy i dwa równoległe życia. pytam, czy się nie boi. nie, chwilowo nie, bo "nieboszczyk" (tak dziewczyny mówią o mężach, od których uciekły) siedzi.
- ach, tak szybko go skazali za bicie żony?
- nie - wyjaśnia c. z pobłażliwym uśmiechem - siedzi za napad z bronią w ręku. wpadł miesiąc po tym, jak zabrałam dzieci i uciekłam. a poza tym, wiesz, kociu, ja poczułam, że miarka się przebrała, jak on zaczął mi dzieci trenować, żeby kradły w sklepach, a potem zaczął zabierać je na napady.
- ?????????!!!!!!!!! c, na miłość boską, kim twój gach był z zawodu?
- policjantem.
s., mężatka od lat siedemnastu, matka dwóch nastoletnich chłopców. bita przez męża w zasadzie do samego początku małżeństwa. bici byli też chłopcy - szczególnie, jeśli bronili matki. po kilku miesiącach w schronisku udało jej się wreszcie złożyć wniosek o rozwód. na pierwszej rozprawie, która służy ustaleniu, czy aby może małżonkowie nie są skłonni się pogodzić, sędzia pyta s., czy utrzymuje są decyzję o rozwodzie. s. odpowiada, że tak, że nie ma o czym dyskutować. sędzia zwraca się do jej jeszcze-męża:
- a czy pan zgadza się na rozwód?
- w żadnym wypadku, wysoki sądzie, ja bardzo kocham moją małżonkę.
- proszę pana - odpowiada na to sędzia - wie pan, coś tu jest chyba nie tak, bo pańska małżonka od sześciu miesięcy przebywa wraz z dziećmi w schronisku dla ofiar przemocy domowej... to jak to jest tak naprawdę z tą miłością?
... i mogłabym tak jeszcze długo. te historie się nie kończą, co miesiąc-dwa jedna z nas organizuje sobie życie na nowo i wychodzi ze schroniska, a trafia tu do nas nowa dziewczyna. zmieniają się imiona, wiek dzieci, miasto, zmienia się jeden czy drugi szczegół, ale esencja jest taka sama.
to prawda, że przemoc rośnie w ciszy. jak długo będziemy milczeć, jak długo będziemy odwracać wzrok i udawać, że nic nie słyszymy, nic nie widzimy, nic nie zauważamy, tak długo te historie będą się powtarzać.
posłuchajcie, moi mili, przemyślcie:
http://www.ted.com/talks/leslie_morgan_steiner_why_domestic_violence_victims_don_t_leave
r. opowiada, że kiedy z jej partnerem, ojcem ostatniego chłopczyka, układało się coraz gorzej (czyt. bił ją coraz częściej i mocniej), złożyła skargę na policję, a on w odpowiedzi złożył do sądu pozew o odebranie jej praw rodzicielskich i ustalenie go jedynym opiekunem dziecka. pierwszą rozprawę ustalono na dzień 14 listopada. 7 listopada chłopczyk zmarł. r. pojawiła się w sądzie, żeby poinformować, że syn zmarł - kiedy usłyszała jego imię wypowiadane przez sędziego, nie mogła przestać płakać.
c. ma trójkę dzieci w wieku od 5 do 11 lat, dwie dziewczynki i chłopca. opowiada mi, że w domu niczego nie brakowało, kasy starczało na wszystko, tylko facet ją od czasu do czasu bił. ale cierpliwość tak naprawdę straciła, kiedy nakryła go z inną. w sensie, odkryła, że ma dwa domy i dwa równoległe życia. pytam, czy się nie boi. nie, chwilowo nie, bo "nieboszczyk" (tak dziewczyny mówią o mężach, od których uciekły) siedzi.
- ach, tak szybko go skazali za bicie żony?
- nie - wyjaśnia c. z pobłażliwym uśmiechem - siedzi za napad z bronią w ręku. wpadł miesiąc po tym, jak zabrałam dzieci i uciekłam. a poza tym, wiesz, kociu, ja poczułam, że miarka się przebrała, jak on zaczął mi dzieci trenować, żeby kradły w sklepach, a potem zaczął zabierać je na napady.
- ?????????!!!!!!!!! c, na miłość boską, kim twój gach był z zawodu?
- policjantem.
s., mężatka od lat siedemnastu, matka dwóch nastoletnich chłopców. bita przez męża w zasadzie do samego początku małżeństwa. bici byli też chłopcy - szczególnie, jeśli bronili matki. po kilku miesiącach w schronisku udało jej się wreszcie złożyć wniosek o rozwód. na pierwszej rozprawie, która służy ustaleniu, czy aby może małżonkowie nie są skłonni się pogodzić, sędzia pyta s., czy utrzymuje są decyzję o rozwodzie. s. odpowiada, że tak, że nie ma o czym dyskutować. sędzia zwraca się do jej jeszcze-męża:
- a czy pan zgadza się na rozwód?
- w żadnym wypadku, wysoki sądzie, ja bardzo kocham moją małżonkę.
- proszę pana - odpowiada na to sędzia - wie pan, coś tu jest chyba nie tak, bo pańska małżonka od sześciu miesięcy przebywa wraz z dziećmi w schronisku dla ofiar przemocy domowej... to jak to jest tak naprawdę z tą miłością?
... i mogłabym tak jeszcze długo. te historie się nie kończą, co miesiąc-dwa jedna z nas organizuje sobie życie na nowo i wychodzi ze schroniska, a trafia tu do nas nowa dziewczyna. zmieniają się imiona, wiek dzieci, miasto, zmienia się jeden czy drugi szczegół, ale esencja jest taka sama.
to prawda, że przemoc rośnie w ciszy. jak długo będziemy milczeć, jak długo będziemy odwracać wzrok i udawać, że nic nie słyszymy, nic nie widzimy, nic nie zauważamy, tak długo te historie będą się powtarzać.
posłuchajcie, moi mili, przemyślcie:
http://www.ted.com/talks/leslie_morgan_steiner_why_domestic_violence_victims_don_t_leave
Subskrybuj:
Posty (Atom)