sezon zimowy, jak wiadomo, w pełni, nawet w kraju o tak tropikalnym klimacie (buahahaha) jak portugalia. w związku z powyższym w aptekach w całym kraju skończył się paracetamol w syropie dla zasmarkanych dzieci - oświadczył małżonek po powrocie z apteki. myślałam, że sobie ze mnie kpi, ale nie, aptekarka sprawdziła. czyli zima zaskakuje nie tylko drogowców i nie tylko w polsce.
dzieci zasmarkane, my zasmarkani, nasza niania o jednym płucu też zasmarkana. wydawać by się mogło, że dobieramy nianie zgodnie z wytycznymi pfron-u, bo i poprzednia niania, cudowna sąsiadka nasza, też po różnych cięciach - ale nie, to czysty przypadek.
na forum rodaków w portugalii od kilku tygodni pojawiają się wpisy "a czy wy też płakaliście z zimna przez pierwszą zimę spędzona w portugalii?..."
tak, płakałam rzewnymi łzami. pierwszy mój pobyt w portugalii zaczął się pod koniec stycznia 2005 roku. na dworze cudne słoneczko, w domu ziąb taki, że poranne siki zamarzały, zanim dotarły do muszli. wychodziłam z domu, żeby się ogrzać. pierwszego dnia gospodyni przyniosła mi dodatkowy koc, drugiego - dodatkowa grubą kołdrę. trzeciego dnia przyniosła butelkę domowego bimbru.
poza tym - chciałoby się napisać, że wszystko w normie, ale nie, niestety. ostatnie tygodnie starego roku dały nam mocno w kość pod każdym względem, więc nawet ogromna radość z narodzin jasia przyćmiona została mocno ciężarem innych kłopotów. mamy jednakowoż świadomość, że nic nie trwa wiecznie - złość, mściwość, prześladowania i podłości też przemijają. trzymamy się razem i trwamy.
tego również i wam życzę w tym roku: wytrwałości, siły, radości nawet pośród zmartwień.
W kupie siła, Kociu kochana, stoimy za Tobą murem.
OdpowiedzUsuń