zapomniałam się pochwalić, a właściwie publicznie pochwalić młodszego syna, alias króla juliana, który zdał pięknie egzaminy wstępne do państwowej szkoły muzycznej, a w związku z tym od września zaczyna pobieranie nauk w klasie trąbki.
będziemy mieć zatem w domu skrzypka, perkusistę i trębacza. zośka jak na razie wykazuje pewne talenty wokalne, ale używa ich w ścisle określonym celu zdobycia cycka i wymożenia noszenia na rękach w pionie, skąd można obserwować życie rodzinne, bo horyzontalnie z pozycji kanapy to zdecydowanie no fun.
uchowałam się ja jedna dyletantka muzyczna, ale jako że zadeklarowałam, iż w dzieciństwie pobierałam lekcje gry na pianinie, józik mi teraz nie odpuszcza, bo jak wszyscy to wszyscy, matka też ma grać (i ćwiczyć, godzinami ćwiczyć...). odpowiadam wymijająco, że tak, owszem, z przyjemnością, jak już zaliczę rok i będę miała czas siąść przy pianinie w celu innym niż okresowe odkurzenie klawiatury.
a do końca roku i egzaminów już tylko 2 miesiące, minie w okamgnieniu, a potem już upragnione WAKACJE!!!
Ach, wakacje!!! Tak!
OdpowiedzUsuńA wcześniej uda nam się wzajemnie obaczyć ^^ Juhuuuu!
Trąbka? I będzie ćwiczył w domu? O rany!
OdpowiedzUsuńtak! trąbka! będzie ćwiczył w domu :) na naszej wsi nikomu to nie będzie przeszkadzało, a ja się już przyzwyczaiłam do perkusji i skrzypiec, więc i trąbkę przeżyję... tak myślę :)
Usuń