już nie wiem, w co ręce włożyć, rzeczywistość mi się nieco zagęściła.
pierwszy semestr minął jak sen jaki złoty, zostały po nim jedynie kujońskie oceny, które napawają mnie bezbrzeżną dumą. w drugim semestrze harmonogramy zajęć tak napięte, że tylko siła woli i wrodzona inercja chronią mnie przed popadnięciem w depresję/ w panikę (niepotrzebne skreślić). stosuje zasadę "um dia de cada vez", czyli krok po kroku i nigdy zbyt wiele na raz, i na razie jakoś jeszcze nie zwariowałam.
rozbroił mnie jednakowoż moj lekarz rodzinny (kawaler, młodszy ode mnie o jakieś pięć lat) na wizycie kontrolnej poporodowej: pani kociu, niech pani uważa, doktorat jest zabójczy dla związków. doktoranci mają tyle roboty, jeśli chcą wszystko zamknąć w terminie, że rodzina i partner schodzą na drugi plan, i kończy się rozwodami...
zapodałam temat na kolejnych zajęciach z naszą profesor prowadzącą, na co ona zastanowiła się chwilę i stwierdziła: no patrz, rzeczywiście! i ja, i wszystkie znane mi koleżanki rozwiodły się jeszcze przed obroną doktoratu! a nie, czekaj! kasiu (zwróciła się do goszczącej na zajęciach młodej naukowczyni), ty się nie rozwiodłaś, prawda? kasia: nie, nie rozwiodłam się, ale ja się nie liczę, bo mojego męża nigdy nie ma, on nawet nie zauważył, że napisałam i obroniłam doktorat...
i tak to optymistycznie w temacie rozwodów, z czego podobno mój osobisty, bez związku z doktoratem, ma być orzeczony w najbliższy poniedziałek, ale nie uwierzę, dopóki nie zobaczę, bo wielokrotnie mnie już zaskoczył portugalski wymiar sprawiedliwości w ciągu ostatnich czterech lat.
poza tym dzieciny rosną, z czego dwaj starsi wzwyż, a najmłodsza głównie wszerz, zwiększając ilość podbródków. noce przesypiamy, w ciągu dnia filarem organizacji jest babka, tytan pracy, która przejęła dom, a przede wszystkim kuchnię, pralkę i żelazko, w ziwązku z czym nie przymieramy głodem, bo ja bym ze wszystkim nie dała rady za chiny ludowe.
a skoro mowa o niedawaniu rady - wracam do moich lektur, z których pilnie coś się musi urodzić, jeśli mi miłe kujońskie (albo w ogóle pozytywne) oceny z metodologii i innych zajęć.
Kociu, força! Jutro też jest dzień, krok po kroku wszystko się pokłada, jak zosine podbródki. Buziaczki!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeśli studiuje się to co naprawdę ciekawi to czas szybciej na uczelni mija. Sesja i egzaminy także wydają się łatwiejsze. Dlatego takie ważne jest aby wybrać kierunek studiów rozważnie i w razie wątpliwości dać sobie czas na podjęcie decyzji. Nie ma co działać impulsywnie aby potem nie żałować.
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy może potwierdzić, że na studiach korzysta się z wielu różnych pomocy dydaktycznych, które bardzo często można wykonać samodzielnie. W skład takich pomocy wchodzą różnego rodzaju plansze i plakaty. Można wydrukować tako samodzielnie lub jako wykładowca przygotować dla swoich studentów. Ofertę druku można sprawdzić na stronie https://lobos.promo/produkty/plansze-dla-studentow-w-duzych-formatach/ .
OdpowiedzUsuń